* UMIERAJĄCE ECHO *
Daj mi znak, jedną myśl ku nadziei
Odmień czas, niech się dzień zaniedzieli
Konasz sam, serce trzymasz w uwięzi
Srogość ta, razy mierzy z oddali
Zabij szok, i emocje okazuj
Zatrę tło, niepokornej obrazy
Wróci ton, przesyłanych wyrazów
Wtedy to, czas wysuszy nasze łzy

* OSTATNI KRZYK *
Żal poplątał wszystkie moje nogi
W odwrotnym kierunku ciężko iść
Pusty plecak tej drodze zaszkodził
Do stopy wtulony z "Łąki" odcisk
Przywołaj mnie na zagubiony "Trakt"
Czerwonym winem wylecz złą ranę
Zatrzyj marnych zapominajek ślad
Daj tamten żar zapachem rozlany
Bądź moim Panem i Władcą wśród chceń
Mały gest a rzeka poniesie szum
Oddaj myśli cudnym układaniom
Ustanowię Tobie oddania wzór

*KICZ*
Ognistością krzewów nagle znikł,
i na lodowcu uczuć ginie.
Pradawny czar wieczorowych chwil,
wtarty niedbale dłonią w dłonie.
Rozkwitał świat majowym śpiewem,
zapomnienia chęcią tamten czas.
Teraz więdnie sierpniowym tchnieniem,
a był treścią życia kilku lat.
Zmianę kolejną szykuje los,
nadzieja nie podpowiada nic.
Ciekawy następny zimny splot,
wciskany nie oponami Kicz.
"Pozwoliłam sobie upaść na twarz"
- ale nie mogę cały czas leżeć,
bo nie zobaczę co dzieje się z boku !!!- moje
* PRZEDMIOT *
Wierna, chłodna rzeko,
szumem płynących wód,
świadomie obudź mnie.
Nie chcę być - przedmiotem!
Ciepłem złota łąko,
szelestem dotyków,
słowami nawilż cień.
Nie będę - przedmiotem!
Pocałunku prawo,
ogień zapali znów.
Czułością odda sen.
Nie! - Jestem przedmiotem ..
* CZY MOGŁO ? *
Przez całą noc,
mogło prowadzić
światło dnia.
Pierwsze spotkanie
mogło być do dziś,
wieńcem z ciał.
Ale brałeś kamienie,
rzucałeś w niebo
i spadł grad!
Nie wiem czy żar
znów się narodzi,
otuli jeszcze raz?
Czy zapali namietnie,
kolejne dni
jeśli się da ?
Inspirowane piosenką Beaty Kozidrak.
* DOLINA ŁEZ *
Zawsze będą przesolone smutkiem łzy,
zanurzając do sedna Twoje dłonie.
Wzburzone wnioski uniosą cierpki muł,
a jego treść wypełni nasze zwoje.
Tak nijak będę chodziła pierwotna
by w dole dotykać śladów obrazy.
W wiecznych górach pozostawię złudzenia,
pokocham mdłej doliny ciasne ściany.
Odwykną od związku z pustą nadzieją,
pomoczę kropelkami wspomniany kres.
Zataczając się sercem z upojenia,
nie obudzę się na dnie doliny łez.
* CHYBA - nie możliwe *
Pociąg zdarzeń
muskając bokami stali - zniknął
Płynnym kłusem
dosiadam wiatru polnego - gonię
*
Łany byłe
szumiąc słowną odległością - cichną
Serce pełne
lizane wnętrze wypluwasz - utonę
*
Stopuj rękę
jednym świadomym oddechem - zgoda
Rodzinny sen
objęciom bladej zieleni - oddam
*
Suchą łąkę
na całopalenie pustce - władać
Król za cenny
dzienne używanie tronu - odpada

* ROZWÓD *
takie miejsca przywołują bolesne wspomnienia
iskrzące sytuacjami mego życia chwil śladem
a jednak pragnę wyrwania z klatki takich czarów
od prawieków zaryglowanych stalowym zamkiem
będę bezpieczna wtedy gdy znajdę ukrytą broń
minimum chęci tamtego wstrętnego stworzenia
powołam nadzieję zielenią opanowaną
w twierdzy pod głośną nazwą mojego społeczeństwa
oddam ci* kropelki prawdy pod żar wytapiania
wszyscy gdzieś na zewnątrz pokażą prosty kierunek
bez narzekania wejdę tamta stroną ulicy
bo będę posiadała Ciebie - jak w dłoni amulet

* MARMUROWE POWIEKI *
we wszystkim bywa przytępiony szept
skrzypieniem zdominuje naszą muzykę
serce zabije krzykiem nagle zamilknie
gdy ruszysz nogami - wyjdziesz na deszcz
już nie mogę wypełnić własnych słów
nie dopłaci do życia przytwierdzony czas
może jedynie tępym dobijaniem trwać
unoszony przez papierowy nurt
ponadymam moją zimną stronę
zaszczepię te magiczne wersy w drzewa i ...
wtulę twarz w Twoje dłonie czując mokre łzy
wtedy przymknę sen - marmurem powiek

* TRZASK *
Ociemniałe myśli bywają dalekowzroczne
Tu plama gdy plama, sens zmieniony tak, że
Klucz labiryntu uczuć otwiera zimne serce
Skarb ujawniony zostanie skałą cierpień
Klejnoty będą dostępne na nowe wrażenia
Sezon został otwarty - chwyć i uciekaj
Szary nalot na szklance przecież gwałtownie spadł
Wyśniłam mizernie czarną nagość ze skał
Wizja popłynie błądzącym dymem ciał rozgrzanych
Tyle sytuacji do zdobycia mamy
Jednak - czarna korona, (chyba?)czarny jej blask
Sczerniały blade marzenia i wspomnień trzask

* SMUTNE MYŚLI *
Mroczne schody zaznały ból poręczy
teraz nie wiedzą którędy na górę.
Może nogi przemęczone wyręczysz,
by z nieba nie ziemię - trafiły chmurę.
Unieś obłokiem pod słońce gorące,
rozjaśnij widoki nasze na przyszłość.
Zamykaj na stałe ciemną samotnię
i okna szczelnie na głupią zawiłość.
Słóweczka gasną przez jasność wydarzeń
chęci wyschły w potoku złośliwych snów.
Jeszcze nie - czy już mnie kochasz - nie ważne
myśli kłują kolcami z niechcianych róż.

* PANDEMIA *
Jak mam pocieszyć Ciebie ?
-sama go potrzebuję.
Jak obetrzeć łzy Twoje ?
- ręce mokre własnymi .
Serca smutkiem krojone
okruchami bólu piór .
Kombinezonowych gór
gumowcami deptane
Homo sapiens - pandemia
kładąca mordem dziatki,
prze świętej matki Gai...
Miały przylecieć nowe?
- chyba tylko sposoby zagłady !

* KRES *
tak wiele dni opadło ze wzniosłych sił
szelestem drzew odpowiada rychły kres
przemoknięte łzy na kilka przeschły chwil
zawładnęły wstręt budząc znudzony sen
dokończę plan o spadaniu szarych gwiazd
przez drogi poniosę zagubione kroki
krztusząc blaski dymnymi oczami tarcz
pójdę w zawody zapalania ogni
setki szkieł rozbiją wiary ślepy cel
wyrokiem tron odtrąca sercową moc
przywitany dniem przyjezdny z lekka gniew
dosięgnie rąk lodem studni czarne dno

* NIC *
Kilka jasnych chwil
składanych
nieskończony film
Nie chce - mówią mi
powinnaś
przestać tylko śnić
Ubiorę te dni
nie tęczą
będą myśli iść
Błoto sercem mdli
pustym - "nic"
On niebytem drwi

* OŚMIESZANIE *
Układam słowa - kwiatami
ścielę pod nogi
wdeptując w sens głęboko
skargi i wnioski
Zachwycona wonią starych
gniecionych łodyg
przestrzenią wodnistych ciał
sercem gubionych
Błagam - głuche rozdeptane
toną zapachem
wytykanego ośmieszenia
mnogości palcem
* LOS *
zawrót głowy
ból do połowy
zanuć...
śpiewaj..
tą melodię
staw wyschnięty
sezon zamknięty
obudź...
porusz...
serce w sobie
ciągle wspaniałe
myśli te małe
oddaj...
poddaj...
namiętnie ciało
kipi wrzątek
wrzucę wątek
mów...
pisz...
mocniej śmiało
związane dłonie
wykręcone skronie
bezsilność...
ból...
fałszem ten głos
głupota górą
serce za chmurą
kapie...
płacze...
podły los
* CEL *
Kocham moje zbliżenia
zchizo-afektywne znajome - tak
wypluwam myśli miarą - perwersyjne
zostawiony bokiem - niszczony ślad
powstają niebytem swojego - szaleństwa
zalane szczęścia w utopii nagich ścian
miłością pożądane - zabite pragnienia
odnowię szczerością sercowe sedno mar
teraz czas odnawia wszystko co było
dając doznania miłością żywą odkupione
słowami w słowa - tworząc to co bywa zawiłe
tak bardzo czule całym sercem czekane
tak zwykły cel - jak zwykle osiągam
Ciebie w centrum moich myśli - wtulony
w uczuciach totalnie kolorowo omotam
systemu braki - ciałami przyczepiamy

* BYT *
Nie ma życia
czy poznania?
jest głupie dążenie
Nie ma snucia
może spania?
jedynie otępienie
Bo
Nie istnieje już cudowność
czarnych plam wspomnienia
Nie istnieje powierzchowność
zewnętrzny objaw istnienia
Jest tragedii dyspozycja
i jej twarzy posiadanie
Bywa "czystość" i pozycja
Potęgi bolesne sianie
Tak by przeżyć
w egzystencji brakach
W sensie - mierzyć
ciężar na wąskich barkach
* STRATA *
Mam zaburzenia oddychania
gdy w pustym gardle kamień tkwi.
Myśli lasem synaps próbują latania
w zielonych falach smutnych chwil.
Obrazów zabrakło na szarym tle
gest wskazujący zimną martwotą lśni.
Znów szklista pustka krzyczy że - Jest !!
przelewając czaszę - każe do dna pić.
* ŻAL *
Dym na sercu
dusi namiętnie
tęsknoty niknący tor.
Magia przestrzeni
płynie w niepamięć
okrętem mijanych zwad.
Na horyzoncie
zielono - szarym
księżyc ułożył spełniony wzór..
Mój Cień opiewany
przestał mnie gonić
zemdlony na łące znów padł
Zszargałam wędzidła
utkane przez to - co?..
myślałam - że jest - Tym...
Galopadą myśli
co zatrzymać można
tylko te zakończone w iskrzący ląd.
I z serca - duszący
zabierz natychmiast
ten niewyjaśniony dym.
Dawne - tajemne - "chyba..."
pocałunkiem niewoli
pieczętuje historię zablokowanych stron.

* *** *
mam co miałam
a nie chciałabym
móc mienia mieć
w posiadaniu ...
chciałabym
by chciało być
w bycie chcenia
istnienie ...
nie znam znania
znam zeznanie
w znaczeniu poznania
pragnienie...
*PYŁ *
Stało się
spadło rozbiło się,
w drobny pył zmienione
znika z istnienia.
Głębokim westchnieniem
podniosłam ze snu wiatr,
pył uniesiony
zapomniany
poleciał w bezkres przestrzeni.
Jak babie lato
przyczepił się do liści,
do zielonej w nich nadziei.
Jak pozbierać
ziarenka pyłu?
Tyle jest drzew na ziemi.
To paranoja
urojenia
nie może się ziścić.
Już za późno.
Ulewa zapomnienia
zmyła pył z liści.
Teraz pozostał mi
jedynie wstyd.
* BŁĘDY *
Pokochałam różę
ukłuła boleśnie.
Pokochałam serce
przestało dla mnie bić.
Pokochałam człowieka
powstało w nim zwierzę.
Pokochałam to zwierzę
zaczęło gryźć.
Pokochałam mały szary smutek
Ten - wielce się odwzajemnił.

* JEDYNE WYJŚCIE *
Jestem głupia i naiwna
nie jestem sobą - jestem dziwna
gdy zaborczo mi zależy
robię skuchy - wszystko leży
nie można ze mną pogadać,
nie można wytrzymać.
nie powinno się kochać.
Co zrobić - prosić, przepraszać(..)
najlepiej szlochać.
tylko kocham nie jestem kochana.
i NIC więcej
rzucę się zapomniana
pod pociąg czym prędzej
a potem
Niech mi dzwon nad trumną nie kracze
ani śpiewy wrzeszczą czyje
niech kto chce ziemi ciśnie
Aż KONIEC mnie przykryje.
AMEN

*Delikt*
powypruwam z siebie chore myśli
ponawlekam pomiędzy palcami
tak haos pierwszej minuty zmagań
wydziergam wzorzystymi wierszami
bo pycha sumieniowego zgryzu
zębiska ze szczękiem znów rozwiera
łącząc kolejnym sprzężeniem zwrotnym
z bólem zębów w stalowych manierach
orgią wspaniałych wzorów wytrącę
elementy z baraniego kręćka
nie rozkopię gwiazd lecz kretowiska
naturalnie na więcej mnie nie stać